Nieznajomość prawa nie zwalnia nas od jego przestrzegania …

Dodany przez dnia August 5, 2011

„Nieznajomość prawa nie zwalnia Pani/Pana od jego przestrzegania” z tryumfalnym uśmiechem, oznajmia nam sprzedawca, tudzież przedstawiciel handlowy, któremu właśnie udało się nas złapać w jakąś pułapkę. No właśnie, czy to on jest winowajcą, czy zawiniła nasza ignorancja. Jako konsumenci, którym co chwila podsuwa się jakieś papierki, umowy do podpisu, żywimy nadzieję, że zostały one przygotowane w dobrej wierze i służą zarówno kupującemu jak i usługodawcy. Trochę naiwnie, często również nawet bez czytania, podpisujemy na siebie cyrografy, które mogą spowodować całą lawinę niechcianych zdarzeń i konsekwencji. Wówczas obruszamy się i głośno krzyczymy, jak to wykorzystano luki prawne, tylko po to aby nas oszukać, sprowadzić na manowce, natomiast wynajęty przez nas prawnik radzi aby powściągnąć nasz temperament a następnym razem udać się na szkolenie z prawa, które otworzy nam oczy na wiele nie dostrzeganych dotychczas aspektów.

Jak rozwiązać powyższy dylemat, i odpowiedzieć na nasuwające się pytanie: kto ma rację, prawnik finansista zatrudniony w bezdusznej korporacji, który bez mrugnięcia okiem weryfikuje klauzule w kolejnych umowach, czy biedny Pan Iksiński, który uwierzył na słowo miłej Pani w banku, a raczej w firmie pożyczkowej, gdzie usłyszał, że odsetki będą wynosić 5 procent, a potem nagle zdziwił się, że osiągnęły one pułap kilkudziesięciu procent. Zobaczmy jak ta kwestia, silenie ocierająca się również o aspekt moralności, wygląda z tych dwóch, opozycyjnych często stron.

Konsumenci;

Często zauważalnym zjawiskiem w społeczeństwie jest jego swoiste rozdwojenie jaźni: z jednej strony nie ma chyba drugiego tak podejrzliwego narodu, który z nieufnością przypatruje się promocjom i gratisom, a z drugiej strony, czasami aż przykro patrzeć jak łatwo jest nami manipulować, oraz jak szybko dajemy się wciągać w pułapki prawne. Jak to jest możliwe? Mamy jeden, bardzo zakorzeniony ale to nie znaczy że dobry zwyczaj, otóż PRAKTYCZNIE NICZEGO nie czytamy od początku do końca. Główna przyczyna, nie oszukujmy się, jest taka, że po prostu nam się nie chce, ale drugi, równie istotny czynnik, dotyczy faktu, że umowy są tak skonstruowane, że nawet osoby po studiach, nie są w stanie rozpracować żargonu, w którym zostały zapisane. Nieznajomość prawa, nie zwalnia od jego przestrzegania… ja to wszystko rozumiem, ale co mam zrobić w związku z powyższym, zapisać się na pięcioletnie studia prawnicze? Pewnie trener prawa powiedziałby, że to właśnie dla takich jak ja stworzono szkolenia z prawa, i tu bym była skłonna się zgodzić, gdyby nie jeden mankament. Na jaki konkretnie kurs miałabym się udać: prawo umów, bo tu nas, konsumentów najłatwiej naciąć, rodzaje umów cywilnoprawnych, a może szkolenia otwarte z zakresu prawa pracy. Przecież oszukać mnie mogą wszędzie, a znając moje szczęcie, to przez swoją niewiedzę dałabym się wmanewrować w coś, właśnie z zakresu tej dziedziny, której jeszcze nie omieszkałam bliżej poznać.

Usługodawcy;

A teraz, ta druga strona, do której nomen, omen, wielu z nas należy, tak dodam dla podkreślenia pikanterii tematu. Co do głównego zarzutu: długości i zawiłości umów, jakie podsuwamy do podpisu, usprawiedliwiamy się, twierdząc, że musza one być tak skonstruowane, aby formalnie zaznaczyć każdą procedurę i proces działania w różnych sytuacjach, które u poszczególnych klientów mogą mieć miejsce. Z drugiej strony, jako pracownicy korporacji, nagminnie odbywamy szkolenia z prawa, mamy świadomość a nawet wiedzę, jaka jest charakterystyka spółek prawa handlowego, czy też wiemy, co oznacza prawo autorskie, ale jesteśmy tacy mądrzy jedynie jeśli chodzi o dokumenty firmowe i dopasowaną wiedzę do naszych wewnętrznych procedur. Informacje jakie nabywamy, są często tak silnie doprecyzowane do usług czy produktów, proponowanych przez firmę iż nie jesteśmy ich w stanie uogólnić i dopasować do innych okoliczności, dóbr, co sprawia, że w momencie zamknięcia drzwi biura, znajdujemy się na dokładnie tym samym poziomie co nasz klient.

Niestety, ale należy wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie. O tych przypadkach, gdy firmy celowo i z premedytacją wprowadzają klientów w błąd. Wyobraźmy sobie naszą babcię, która kupiła leczniczą kołdrę, bo usłyszała, że będzie ją to kosztować 300 złotych, a teraz przychodzą do niej ponaglenia o zapłatę trzech tysięcy, a żeby jeszcze tego było mało, nie można połapać się z kim mamy do czynienia, ponieważ na zamówieniu, które podpisała babcia jest tylko adres skrytki pocztowej. Nikt mnie nie przekona, że taka osiemdziesięcioletnia kobieta winna była przeczytać, że podpisuje zgodę na zapłacenie kwoty 3 tysięcy, a nie 300 złotych, tym bardziej, ze oferta nie bez przyczyny trafia do ludzi w podeszłym wieku, a nie trzydziesto-parolatków z dużych aglomeracji.

Jak zatem należałoby odpowiedzieć na pytanie zawarte w tekście. Ja nie potrafię się opowiedzieć, wszystko bowiem zależy od konkretnej sytuacji. Z jednej strony nie uważam, że mam obowiązek czytać wieczorami kodeksy, a z drugiej strony wymagając od innych poszanowania moich praw, chyba musze się odwdzięczać tym samym.

O autorze

Komentarze



2 Komentarzy do “Nieznajomość prawa nie zwalnia nas od jego przestrzegania …”

  1. Anna says:

    W tym ostatnim wypadku możemy się powołać na prawo Unijne, które pozwala zerwać taką umowę kupna, która została zawarta po za siedzibą firmy. to prawo chroni właśnie w takich przypadkach.

  2. prawniczka Małgorzata says:

    Znajomość prawa konsumenckiego i dokładne czytanie umów to rzeczywiście podstawy do których każdy powinien się stosować. Rzeczywiście, coraz to większa ilość kruczków prawnych i brak świadomości społeczeństwa o swoich możliwościach i ograniczeniach sprawia, iż często słyszy się o sytuacjach, kiedy konsumenci żalą się, że o czymś nie wiedzieli a usługodawca do wykorzystał. Zgodnie z tytułem tego artykułu – “nieznajomość prawa nie zwalnia nas od jego przestrzegania” i warto o tym pamiętać.
    http://www.ksiegarnia.lexisnexis.pl

Napisz komentarz